czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 5

--- 11 lat później ---
Stojąc na boisku czuje się, jak w miejscu w którym mogę spędzić resztę życia, to właśnie tu czuje się naprawdę szczęśliwy, dumny z siebie i z mojej drużyny. W rozpoczynającym się sezonie pragnę zaprezentować się jak najlepiej, mam szanse na spełnienie mojego największego marzenia o graniu w Bełchatowie. Jak na razie staram się skupić na obecnej drużynie i sytuacji. Tak jak już mówiłem tylko na boisku czuje się w pełni szczęśliwy, bo mojej mamy już ze mną nie ma, pewnie zastanawiacie dlaczego ? To był najgorszy dzień mojego życia, straciłem jedyną bliską mi osobę poza dziadkami … miałem wtedy 11 lat, mama jechała z pracy było to lato padał deszcz, policjanci mówili ,że miała słabą widoczność i nie zauważyła pojazdu jadącego z naprzeciwka no i … w tym momencie mimowolnie po policzku spływa łza, łza która zawsze ma być tą ostatnią ale nigdy nią nie jest… Łza której ona nigdy nie chciałaby widzieć. Wtedy na swojej drodze spotkałem prawdziwego przyjaciela jak to mówią prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i zgadzam się z tym stwierdzenie ale o tym trochę później skupmy się na sezonie. Szło nam naprawdę świetnie ten sezon jak to trener powiedział był mój zostałem kapitanem, wielu oceniało moją formę na fenomenalną, i tak też się czułem. Doszliśmy do finały gdzie zmierzyliśmy się z zespołem z Bełchatowa to był jeden z cięższych meczów jaki do tej pory grałem, niestety ulegliśmy w piątym secie Skrzatom 13:15 no cóż mów się trudno, lecz nie do końca, jak już wcześniej wspomniałem to był mój najlepszy sezon, tak więc po meczu i dekoracji podszedł do mnie prezes Bełchatowian. Rozmawialiśmy długo, nawet bardzo długo:
- Młodzieńcze, widząc twoją świetna formę tego sezony i bardzo ciekawi mnie czy nie chciał byś reprezentować Skrzatów w przyszłym sezonie ?-gdzieś w głębi czułem, że właśnie to chciał mi powiedzieć a nie gratulować przez ostatnie piętnaście minut tak więc odpowiedziałem
- Wie pan to od zawsze było moim marzeniem, granie w Bełchatowie ale …
- Ale – pociągnął za mną
- Chodzi o to, że ja mieszkam teraz z dziadkami a oni są sceptycznie nastawieni na takie wyjazdy na drugi koniec Polski tym bardziej, że od września rozpocznę naukę w liceum
- Rozumiem podejście twoich dziadków ale zrozum to dla ciebie bardzo dobre rozwiązanie i przyznam się, że nie było by mnie tu gdyby nie trener naszego klubu, to on kazał mi tu przyjechać, powiedział, iż bardzo zależy mu na takim zawodniku jak ty, nie byłem z tego zadowolony bo mało kiedy jeżdżę na mecze juniorów ale kiedy zobaczyłem jak grasz, zrozumiałem prośbę trenera – skończył swoją trochę przydługą wypowiedź chciałem coś powiedzieć ale jednak mówił dalej – A o szkole się nie martw pójdziesz do liceum sportowego i będziesz mieszkać w internacie, a co do twoich Dzidków to też da się załatwić daj mi proszę wasz adres i numer telefonu zadzwonię i umówię się na spotkanie
- Lepiej niech pan dzwoni do dziadka, go łatwiej przekonać- z uśmiechem pożegnałem się z prezesem. Wróciłem do swojej drużyny bardzo chciałem aby moi opiekunowie się zgodzili, to było moje marzenie. Mam jeszcze jedno bardzo chciałbym poznać mojego ojca, mogło by się wydawać że powinienem go znać ale tak niestety nie jest. Mama opowiadała mi różne historie z ich jeszcze wspólnego życia powiedziała, iż zostawiła go dobrowolnie chciała by się rozwijał spełniał swoje marzenie, mówiła też że jeśli go poznam mam mu nie zarzucać że mnie zostawił to nie tak. A więc po wszystkim wróciliśmy z Bełchatowa do Gdańska, trener poprosił mnie na słówko
- Widziałem, że rozmawiałeś z Piechockim – powiedział to tak obojętnie, poczułem lekką nutkę ironii
- Tak. Ale o co chodzi ? – zapytałem
- I co ? Zgodziłeś się wszyscy tu wiemy, że stać ciebie i twoje umiejętności na to abyś grał w Skrze, i wszyscy wiemy że to twój cel. Ale szkoda będzie stracić tak genialnego kapitana, jak i siatkarza. Chłopcze mam tylko nadzieje, że nigdy o nas nie zapomnisz – powiedział ze smutkiem – Jesteś dla mnie jak syn, więc idź i bądź szczęśliwy – skończył swoją wypowiedź byłem bardzo zdziwiony słowami trenera myślałem iż oskarży mnie o porzucenie drużyny ale nie on mnie zrozumiał i te ostatnie zdanie które wypowiedział  ,, Jesteś dla mnie jak syn” , nie myśląc wiele po prostu wstałem i uścisnąłem mu dłoń a on mnie przytulił i zagwarantował mi pomoc aby moi dziadkowie się zgodzili. Podziękowałem mu już któryś raz z rzędu, wyszedłem z biura i wróciłem do domu. Tak jak myślałem moi prawni opiekunowie bardzo ucieszyli się z srebrnego medalu, ja czułem lekki nie dosyt mogliśmy pokonać Bełchatowian, no ale mówi się trudno. Następnego dnia rano kiedy się obudziłem było około dziesiątej usłyszałem rozmowę dziadków z jakimiś męszczyznami, zszedłem po cichu po schodach podsłuchując  o czym mówią wywnioskowałem, że to Konrad Piechocki i mój trener. Postanowiłem się ujawnić chrząknąłem aby mnie zauważyli przywitałem się i słuchałem dalej toczącej się rozmowy.
- Więc tak Jakub będzie miał treningi sześć razy w tygodniu, po lekcjach mniej więcej półtorej, może dwie godziny, mieszkać będzie w klubowym internacie każdy zawodnik ma zapewniony pokój na własność, wyżywienie również obiady w szkole, książki wszystko to opłaca klub. Kuba będzie uczęszczał do normalnego liceum w którym mamy utworzone klasy sportowe, z racji tego zajęcia nie będą trwały dłużej niż do godziny piętnastej. – babci zapytała
- A pranie prasowanie ubrań to sam będzie musiał robić ??
- Nie w tym internacie mamy opiekunki które piorą i prasują, tak że proszę się nie martwić, pani na pewno zależy na ocenach, w umowie jest zamieszczony podpunkt który mówi o tym iż, każdy zawodnik musi mieć średnią co najmniej 4,00, niech pani nam uwierzy na również zależy na wykształceniu naszych podopiecznych. – dziadek spojrzał na mnie i  powiedział
- Gdzie mam podpisać ? – Wszyscy byliśmy bardzo zdziwieni pytaniem dziadka – Kuba, widzę że bardzo tego chcesz to twoje marzenie które pomogę ci spełnić- wstałem i najmocniej jak potrafiłem uścisnąłem dziadka. Podpisał i kiedy przyszedł czas i ja podpisałem dokument. Piechocki wstał podziękowaliśmy sobie wspólnie i na sam koniec dodał że ktoś po mnie przyjedzie 15.08 a dzień wcześniej firma która przewiezie wszystkie moje rzeczy pożegnałem się, porozmawiałem z dziadkami i postanowiłem się położyć. 
--- 04.08---
Wstałem dziś z świetnym humorem, dziś są moje szesnaste urodziny, dziadek mawiał że nie bez powodu urodziłem się właśnie tego dnia i bez przyczyny  gram jako atakujący z numerem 2 śmiał się że będę następcom Mariusza Wlazły. Chciał bym teraz w klubie będę grał z numerem 15
--- 14.08 –
To już jutro miałem wyjechać do Bełchatowa, spakowałem ubrania, zdjęcia, puchary, medale, sprzęt zabrałem wszystko. Kiedy przyjechała firma odpowiedzialna za dostarczenie moich rzeczy do mojego nowego ,,domu’’ zabrali wszystkie pudła, walizki w moim pokoju zrobiło się pusto, postanowiłem pójść do klubu się pożegnać pożegnali mnie tak samo jak przywitali. 
--- 15.08 --- 
O około dziewiątej byłem już na nogach wiedziałem ,że o tej godzinie już ktoś po mnie przyjedzie, prezes nic mi nie chciał powiedzieć no cóż najważniejsze było dla mnie teraz znaleźć się w Bełchatowie i jak najszybciej rozpocząć treningi. Siedziałem w salonie kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi poszedłem otworzyć drzwi a w nich … wysokiego męszczyznę
- Dzień dobry ! Czy Jakub Gacek to ty ??
- Dzień dobry ! Tak to ja. Miło mi pana poznać – wyciągnąłem  rękę
- Mnie również . -   podał mi swoją
Pożegnałem się z dziadkami i to był czas, czas w którym opuściłem Gdańsk
Pewnie się zastanawiacie kto po mnie przyjechał sam się zdziwiłem w drzwiach  stanął, człowiek który stanie się ważną osobą w moim życiu, ten męszczyzna będzie wujkiem którego nigdy nie miałem, w Bełchatowie poznam też kogoś kto wyzna mi całą prawdę na temat przeszłości mojej matki i MOŻE w końcu poznam imię mojego ojca. Ale tego wszystkiego wam teraz  nie powiem ale myślę, że zdziwicie się. 
Witam was ! Nie mam wam chyba nic ważnego do powiedzenia dziś. Poza tym że przegraliśmy mecz o finał ale miejmy nadzieje że wygramy z USA #GoPoland
Piszcie w komentarzach jak myślicie kto stanął w drzwiach, domu dziadków Kuby i od kogo dowie się kto jest jego ojcem.
CZYTACIE ?? TO KOMENTUJCIE, JEŚLI MACIE JAKIEŚ SUGESTIE TO PISZCIE
A PO DRUGIE WASZE  KOMENTARZE BARDZO MOTYWUJĄ DO PISANIA !!!!

1 komentarz:

  1. Wow wow wow... jestem w szoku!!! No tak Kuba się rozwija. Powiem Ci że różne domysły na temat Jego dalszych losów miałam, ale gry w Skrze nawet nie brałam pod uwagę.
    Nie dość, że chłopak nie zna ojca, to zginęła Jego mama i to na dodatek w wieku 11 lat został pod opieką osób, które Go kochają, lecz nie zastąpią Mu rodziców...
    Super, że chłopak połkną bakcyla do swojej pasji, a talent zapewne odziedziczył po ojcu ^^ Jestem pozytywnie zaskoczona postawą Jego dziadków, a w szczególności dziadka ;D
    Sadzę, że mężczyzna który po Niego przyjechał to albo Wlazły, albo właśnie Gacek, którego i- jak sam sądzi ma poznać w klubie ;P
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń